Muł
Jan Brzechwa

Był sobie pewien muł.
Najlepiej muł się czuł,
Gdy stojąc przed wieczorem
Nad stawem lub jeziorem
Oglądał swe odbicie
I wołał: „Czy widzicie?
Wprost oczom swym nie wierzę,
Żem takie piękne zwierzę!
Ten łeb, jak kocham mamę!
A uszy? Uszy same,
Powiedzcie, co są warte!

Nie! Nie chcę być lampartem,
Niedźwiedziem ani lwem,
Bo teraz wreszcie wiem,
Że każde mądre zwierzę
Na króla mnie wybierze!”

Muł odtąd należycie
Oglądał swe odbicie.
Z odbicia taki czar bił,
Że muł się nad nim garbił,
I garbił, i pochylał,
I pysznił się co chwila:
„Dopiero tu poczułem,
Jak dobrze jest być mułem!”

Krakały wokół wrony:
„Popatrzcie, muł zgarbiony!”
Gil ćwierknął: „Powiem coś ci:
Trzeba się trzymać prościej!”
Koń doń przemówił czule:
„Po co się garbisz, mule?
Szacunku nie zaskarbi
Ten, kto się stale garbi”.

Muł wierzgnął opryskliwie:
„Ogromnie wam się dziwię,
To bardzo brzydki nałóg
Udzielać innym nauk,
Sam jestem dosyć kuty!”

I garbił się dopóty,
Aż w końcu już wyglądał
Jak młodszy brat wielbłąda.

A wielbłąd, chyba wiecie,
Ma duży garb na grzbiecie,
Wielbłąda żadne zwierzę
Na króla nie wybierze.