Wakacje
Jan Brzechwa
Jest nas w domu ośmiu braci.
Jeden czas od świtu traci
Na łowienie ryb w jeziorze,
Chociaż złowić nic nie może.
Drugi zaraz się wybierze
Do dąbrowy na rowerze,
By zgłębiając leśne gąszcze
Łapać żuki i chrabąszcze.
Trzeci zwykle o tej porze
Pływa łodzią po jeziorze,
A dziś nawet przy sobocie,
Spędzi cały dzień w namiocie.
Czwarty - śpioch - niedługo wstanie,
Żeby pójść na polowanie,
Lecz że strzela nie najlepiej,
Kaczkę pewno kupi w sklepie.
Piąty wielką ma uciechę,
Kiedy w kuźni dmucha miechem.
Kowal na to mu pozwala,
Bo ma względy w kowala.
Szósty, zamiast mnie tym razem,
Wszedł na wieżę z ojcem razem,
Żeby patrzeć jak najdalej,
Czy się czasem gdzieś nie pali.
Siódmy pobiegł drogą polną,
Ale ja z nim pójść nie mogę.
Mnie za karę wyjść nie wolno,
Bo ja plułem na podłogę.